Rebandara Kerstii - część I

Neterenve

Drzwi w gospodzie rozwarły się na oścież, ukazując przez chwilę zawieruchę panującą na zewnątrz. Karczmarz zbudzony ich zgrzytem, stanął na równe nogi i nerwowo pogłaskał palcem spust kuszy leżącej pod blatem. Powoli ją wyciągnął i wycelował w stronę drzwi. Po chwili, łamiącym się głosem zawołał w nicość nocy.

Więcej

Rebandara Kerstii - część II

Neterenve

Potok płynął spokojnie obmywając brzegi. Mgła z lekka unosiła się, jednak wśród wilgoci szło wyczuć wyraźny zapach pieczonego mięsa, pieczywa oraz kartofli. Czuło się zapach ogniska. Ta właśnie woń zdradziła obóz celu Rebandary. Celu, za którym podążał już trzeci dzień tropiąc, węsząc i szukając. Łowca głów musiał przyznać, że pomysł złoczyńców był prawie bardzo dobry. Rzeka z małym wodospadem przy obozie zagłuszała większość dźwięków, a mgła z niej się unosząca była wręcz wymarzoną zasłoną dymna. Jedynie co zdradza, to dym z ogniska. Rebandara przywiązał konia za uzdę do drzewa i poszedł dalej skradając się. Zatrzymał się dopiero, kiedy usłyszał nikły syk tłuszczu spływającego z mięsa do ognia. Po mocniejszym wytężeniu słuchu, dało się już usłyszeć ich rozmowę. Łowca powoli napiął kuszę, i wycelował w miejsce skąd dochodził dźwięk. Nagle usłyszał skrawek rozmowy bandytów. Wtedy zrozumiał, że chwilowe pozostawienie ich przy życiu może się okazać dużo bardziej opłacalne. Zabezpieczył kuszę i wrócił do konia. Miał już ułożony cały plan.

Więcej

Rebandara Kerstii - część III

Neterenve

Świt nadchodził powoli, lekko kropiąc liście oraz trawę przy drodze rosą. Lekka mgła unosiła się nad traktem sprawiając wrażenie tajemniczości i jakby magicznego uroku. Początkowo nie wzruszoną ciszę, zaczął przerwać dźwięk dzięcioła przy pracy, śpiew jaskółek oraz dalekie wycie wilka. Na to ostatnie odpowiadały inne wycia. Można było śmiało zauważyć, że las budzi się do życia. Również gościniec stał się bardziej żywy. Mgła powoli się rozrzedzając ukazała rudego lisa przemykającego z jednej strony na drugą, oraz rodzinę kaczek, idących w kierunku niedalekiego stawu. Nie minęło wiele czasu, gdy udeptana ścieżka zaczęła drżeć. I choć drgania stawały się coraz bardziej intensywne dopiero później, do uszu bandytów skrytych w krzakach, doszedł dźwięk prychających koni oraz ślamazarne dźwięki wozu. Edgar sprawdził ostrość grotu i ocenił stopień napięcia cięciwy. Stwierdziwszy, że wszystko jest w porządku, spojrzał w przeciwną stronę traktu zastanawiając się, w którym miejscu skrywa się Kowalik z Venarosem. Poderwał głowę do góry, by upewnić się czy Karl jest już na swoim miejscu, czyli na grubej, sękatej gałęzi przecinającej trakt kilka metrów nad ziemią. Czujność i obowiązkowość były największymi zaletami Edgara. Tętent kopyt narastał, aż w końcu zza pagórka wyłonił się wóz. Plandeka okrywająca go głosiła: ,,Andent z Glenni, Złotnik i Jubiler''. Wszystkie fragmenty układanki, zaczęły do siebie pasować. Venaros miał trafne informacje. Jeden obładowany kosztownościami wóz, gruby kupiec oraz eskorta składająca się s siedmiu ludzi. Dwóch z nich było w pełnym uzbrojeniu, a byli to panowie rycerze z rodów Kosteckich i Dragonslouftów. Oba te rody były słynne w wielu krainach, zarówno za waleczność i skuteczność w walce, jak i z krwawych wendett jakimi karali tych, co krzywdy im uczynili. Karl ścisnął w rękach długi sztylet nazywany przez pasowanych misericordią lub po prostu miłosierdziem. Nazwa wzięła się z tego, gdyż sztylet ten służył do dożynania konających wrogów. Sprawdzał się też jednak świetnie w czasie napadów. Wóz zbliżył się do gałęzi. Zaczęło się...

....

Więcej

Rebandara Kerstii - część IV

Neterenve

Kupiec, do którego należała karawana miał łzy w oczach. Doskonale wiedział, że gdyby nie pomoc obcego, to teraz leżałby może nawet w rowie z bełtem zatopionym po lotkę. Mimo to, prócz wdzięczności czół także odrazę. Odrazę zmieszaną z pogardą. Bohater bezcześcił zmarłych. Odcinał głowy i chował do średniej wielkości beczki przytroczonej do boku konia. Od beczki zalatywało formaliną, krwią i śmiercią. Kupiec rozumiał swoje szczęście. Ten człowiek nie był zwykłym zabijakom. Był zawodowcem, a w dzisiejszych czasach o zawodowców trudno. Trudno i drogo. Andent ,kupiec i jubiler, odtroczył od grubego, skórzanego pasa pękatą sakiewkę, i rzucił nią pod nogi łowcy nagród. Rebandara nawet nie spojrzał w jej stronę. Dokończył zabezpieczanie dowodu wykonania pracy, i zabrał się do przywiązywania ledwo żywego Venarosa do łęku siodła. Dopiero potem podniósł sakiewkę, zważył w ręce i obrzucił kupca pogardliwym spojrzeniem. Liczył, że ktoś jego pokroju bardziej ceni swoje życie niż na sakiewkę oberżniętego złota.

Więcej