Wirus - część I

Judeau

Wirus - część I

Biegnę przez kolejne korytarze. Wszystkie są jednakowe, białe. Oni mnie szukają. Chcą kolejnych badań. Czuję ich obecność. Nie odpuszczą, będą mnie ścigać. Powoli tracę zmysły, jestem wykończony ciągłym biegiem. Nie mogę odpoczywać, muszę uciekać. Biegnąć do wyjścia, mój jedyny cel. Nie wiem nawet gdzie jestem, w jakim kraju. Najważniejsze jest wydostanie się z tej przeklętej wyspy. Biegnę nadal. Na końcu korytarza widać drzwi. Znalazłem wyjście, nareszcie! Otwieram drzwi i wybiegam na zewnątrz. Czuję miły powiew wiatru, słyszę szum fal. Jest noc. Odkąd pamiętam, nigdy nie wychodziłem z laboratorium, cały czas mnie tam przetrzymywali. Nagle usłyszałem strzał i poczułem ostry ból.

-To... Tylko sen? - powiedziałem sam do siebie, gdy się obudziłem. - Cóż, miło było, ale to się raczej nie spełni...

-O, wreszcie się pan obudził. Bardzo dobrze, czas na kolejne badania, tym razem siły woli - powiedział jakiś człowiek przez głośnik. Cały czas monitorowali pomieszczenie.

-A sam sobie ćwicz tę siłę woli, pieprzony draniu... - mruknąłem do siebie.

Po kilku minutach zabrali mnie do dziwnego pomieszczenia i przykuli łańcuchami do ściany.

-Clanius gotowy? - zapytał człowiek w innym pomieszczeniu połączonym szybą z tym, w którym właśnie byłem.

-Tak, można już ustawiać kule - powiedział inny.

-Bardzo dobrze, ustawić wystrzał na siłę 200 dżuli - odpowiedział mu.

-Uda mu się ją zatrzymać? Może trochę zmniejszymy...

-Siedź cicho, to nawet człowiek nie jest. Będziemy się przejmować potworem? Strzelaj, nie traćmy czasu.

Metalowa kula wielkości piłki golfowej wystrzeliła w moją stronę. Udało mi się ją zatrzymać, chyba te ich "badania" w końcu do czegoś się przydały. Pamiętam jeszcze jak kiedyś jedna z kul połamała mi żebra.

-O, wreszcie się czegoś nauczył! Jednak przyda się nam, gdy rozprowadzimy wirusa Claniusów na całym świecie - powiedział jeden z mężczyzn.

-Hej, popatrz. On... Coś robi z tymi łańcuchami. Cholera, przecież to zwykłe łańcuchy, może je zniszczyć!

Tak też się stało, zniszczyłem je i zacząłem uciekać. Wygląda na to, że ten sen się spełnił. Włączył się alarm, a ja biegłem przez te same korytarze, które widziałem w moim śnie. Po długim biegu byłem wykończony, mniej więcej w tym samym miejscu, w którym się okropnie zmęczyłem. Gdy zobaczyłem drzwi prowadzące na zewnątrz, zmęczenie znikło. Po kilku sekundach już nie byłem w budynku. Wszystko wyglądało jak we śnie. Nagle przypomniałem sobie o tym, że mnie postrzelono i pobiegłem w całkiem innym kierunku, niż gdy uciekałem we śnie. Po chwili udało mi się dobiec do lasu, gdzie byłem już bezpieczny. Lecz ja nadal biegłem w obawie o swoje życie. Po piętnastu minutach poczułem się już na tyle bezpieczny, że wreszcie przestałem biec.

[i]Czwarte opowiadanie, teraz już nie fantastyka... Ciekawe czy się spodoba. A następna część będzie dłuższa, to tylko wstęp. ]:->

3 △|▽

  • Aina (+1)
  • Dominicos (+1)
  • Freakz (+1)
Wirus - część II
Następny wpis

Komentarze (5):


Kacpereq

Ciekawe. Przykrótkie.Ale wielkie pięć.

Możesz pisać książki !!!!! Dla mnie lepsze niż w mojej książce od polskiego.

0 △|▽


    Jeszcze ciepły

    Nigdy czegoś podobniejszego i tak dobrego nie czytałem, a sporo już czytałem.

    0 △|▽


      Aina

      Zaje... ee... tzn. fajne! :D

      A tak w ogóle, to myślałam, że dłużej Ci się z tym zejdzie, ale widzę, że jednak nie. I dobrze. :D

      Na prawdę za krótkie, ale skoro twierdzisz, że to tylko taki wstęp, to się nie czepiam. Pisz dalej, czekam na kolejną część. ;3

      0 △|▽


        Freakz

        Krótkie ale mniejsza z tym, podoba mi się. Masz pomysł i wykorzystaj go. ;)

        0 △|▽


          Aethrill

          Ja się w tym zakochałem, tak dalej, za to na 100% dostaniesz medal. :)

          0 △|▽