Wielkie łowy - część IV

Neterenve

Wielkie łowy - część IV

Rebandara spacerował po mieście. Szedł raźnym krokiem podgryzając spokojnie zielone jabłko o głębokim kwaskowatym smaku. Zręcznie lawirował po dość wąskich deskach ustawionych na ulicy. Deski te nałożono dlatego, gdyż po dość dużej ulewnie powstało wiele błota na ulicy. Błoto było śliskie, i miejscami wypełniało drogowe ubytki, więc nierozważny człowiek mógł nawet złamać nogę. Aby temu zaradzić, nakładano zwykle wąską ścieżkę z desek. Łowca przetarł oczy i rozejrzał dookoła. Stanowił obiekt szeptów i dziwnych spojrzeń. Choć jego obecność z reguły budziła sensację, mieszkańcy już dawno zdążyli się do niego przyzwyczaić. Teraz jednak raźno go obgadywali, a niektórzy nawet wytykali palcami. Miał co do tego złe przeczucia. Kerstii przyspieszył kroku i skręcił w najbliższy zaułek. Chciał zniknąć z oczu tych ludzi, nawet jeśli zniszczył przez to swoje nowe buty. W zaułkach nie było desek. Muszę dojść do Oklafa, pomyślał. Tylko Oklaf powie mi o co chodzi tym wszystkim ludziom.

....

Oklaf ponownie zmierzył swoim jedynym okiem gościa, który go odwiedził. Znał Rebandarę już ponad sześć lat i wiedział, że nie ma on w zwyczaju żartować. Mimo wszystko trudno mu było uwierzyć, że łowca nic jeszcze nie wie. Przecież całe miasto plotkowało o wydarzeniach z przed bramy miejskiej, które miały miejsce wczoraj w nocy. Oklaf był handlarzem. Wziętym handlarzem, z którym nikt nie zaczynał. Był po prostu zbyt cennym osobnikiem kupczącym towarem groźnym i niebezpiecznym. Handlował informacjami. Niezależnie co powie, nie musiał się bać. Każdy go szanował, mimo jego kalectwa.

-Przyjacielu jak by ci to powiedzieć...

Spojrzał na łowcę nagród z zakłopotaną miną i zastanawiał się jak dalej właściwie dobrać słowa. Ciszę przerwał jednak łowca, trochę już zdenerwowany.

-Najlepiej za pomocą artykułowanej mowy. Choć możesz też zaśpiewać jeśli taka twoja wola. Ja chcę tylko informacji. Informacji o tym czego ci ludzie chcą i czy muszę zacząć chodzić z nożem i kuszą przy boku po mieście.

-Cóż, z strony ludności nic ci raczej nie grozi, ale broń lepiej przy sobie noś.

Łowca zmrużył oczy i spojrzał na kalekę z pode łba.

-Chyba nie chcesz mi o czymś powiedzieć.

-No cóż, Robandaro. Wiesz, że jesteś moim przyjacielem i...

-Skończ pieprzyć Oklaf. Gadaj wprost o co chodzi.

Zapadła ciężka chwila milczenia. Przerwał ją Oklaf przemawiając z ciężkim sercem.

-Twój brat...jest w mieście.

Ponownie zapadła cisza. Tym razem dość niezręczna. Łowca zrobił zbaraniałą minę, i podtrzymał się szafki aby nie upaść. Kręciło mu się w głowie.

-Co on tu robi?

Pytanie było zadane nienaturalnym głosem, w którym słychać było drobną nutę czegoś dziwnego. Gdyby Oklaf nie znał Rebandary, pomyślałby że to strach.

-To co ty. Bierze udział w turnieju.

-Gdzie on teraz jest?

-Wczoraj w nocy wdał się w burdę z strażnikiem i nie wpuszczono go na tereny miasta. Mieszka na podgrodziu w zajeździe.

Łowca nagród odzyskał już pełnię świadomości. Wiedział już wszystko. Owinął się płaszczem i zbierał do wyjścia.

-Ile ci płacę za te informacje Oklaf?

-Tylko inną informację.

-Jaką?

Oczy łowcy zwęziły się niebezpiecznie. Zmarszczył też brwi nadając pozór gniewu. Oklaf jednak znał go zbyt dobrze.

-Co ty tu w ogóle robisz? Czemu bierzesz udział w tym całym cyrku z smokiem?

Kerstii uśmiechnął się tajemniczo.

-Przegrałem zakład z jednym chłopem w karczmie opodal wsi Okmany.

Informator spojrzał wyrażając swoim jedynym okiem zdumienie.

-Zakład z chłopem ze wsi? A czego w ogóle ten zakład dotyczył?

-Zadajesz zbyt dużo pytań Oklaf. Ale dobrze odpowiem ci.

W wyobraźni Oklafa zaczęły pojawiać się już różne scenariusze tajemniczego zakładu. Prawda była jednak nieco mniej chwalebna.

-Założyliśmy się kto zje więcej klusek i przegrałem.

1 △|▽

  • Sir drgon (+1)

Komentarze (3):


Sir drgon

z części III, tej z Venarosem,

Początkowo nie wzruszoną ciszę, zaczął przerwać dźwięk dzięcioła przy pracy...

brak y 🙂

Na to ostatnie, odpowiadały inne wycia.

nwm czy tu nie potrzeba przecinka...

, doszedł dźwięk prychających koni, tętent koni oraz ślamazarne dźwięki wozu...

powtórzenie "koni". Tylko nie zbyt wiem czym zastąpić... może "ich tętent"?

Teraz jednak, gdy ostry, stalowy grot z kilkunastu calową brzechwą przebijam mu się przez pachwinę w głąb, masakrując wnętrzności, przypomniał sobie.

- przebijał.

Ciosy i ciecia...

-cięcia*.

__________________________________________________

Cz. II

Byłą jednak zadowolona.

*była.

Więcej nie zauważyłem... 🙂

Takie zakłady tylko w karczmach 😁

@down

-.- jakie wściekł? Wypisałem tylko błędy jakie znalazłem. Większość literówek... ale zawsze warto wypomnieć, bo może ktoś by się mógł doczepić tego. Ja na nikogo się nie wściekam. Lubię każdego kogo znam, prócz jednego gościa z byłej klasy 😁.

1 △|▽

  • Neterenve (+1): Dzięki, już poprawiam.

Semnieltiel

Kolego, rozpoczniesz w końcu ten turniej? Albo chociaż jakąś ciekawą walkę między braćmi. Jak zwykle, bardzo fajnie napisane. Sir Dragon z tymi niedociągnięciami się na ciebie wściekł. O tych kluskach... to zabójcze. Nie ma to jak się zakładać o udział w niebezpiecznym turnieju, z powodu klusek. 😉

0 △|▽


    Neterenve

    Dzięki za korektę. Takie głupie błędy zawsze wchodzą.

    @Semnieltiell:

    Szczerze powiedziawszy, to zastanawiam się nad oddaniem tematu do kasacji. Wątek i fabuła są najwidoczniej słabe. Dokończę tą opowieść w samotności i może kiedyś później całościowo zamieszczę. Tak chyba będzie lepiej niż ciągle szukać tego tematu na trzeciej lub czwartej stronie, by dodawać kolejne części. Nie jestem wielkim pisarzem, a te opowiadanka są odzwierciedleniem marzeń, pragnień i rzeczywistości pozmienianych w większym lub mniejszym stopniu. W każdym razie zastanowię się nad tym.

    1 △|▽

    • Sir drgon (+1): Chętnie przeczytam całość :)