Vendera - część I: Poszukiwany

Sir drgon

Vendera - część I: Poszukiwany

Rozdział I – Poszukiwany

Było gorące południe czerwcowego dnia. Zakapturzony mężczyzna w czarnym ubraniu przechodził przez rynek Vendery. Pewien mały chłopiec o blond włosach spojrzał na zakapturzonego, po czym szybko pociągnął za rękę swej matki i zapytał:

- Mamo, mamo! –wskazał palcem na mężczyznę w czarnym płaszczu. – Wiesz może kto to jest?

Kobieta spojrzała na czarny kaptur, po czym odparła:

- Nie wiem synku.

Chłopiec przestał cokolwiek mówić, lecz nie zmienił obiektu zainteresowania i dalej się patrzył na ubranego na czarno człowieka.

Nagle mężczyzna ściągnął kaptur i spojrzał w jego stronę. Uśmiechnął się. W tym czasie chłopiec ukrył się za matką. Gdy po chwili zaglądnął w miejsce, gdzie wcześniej znajdowała się twarz tajemniczego człowieka, zobaczył tylko tłum ludzi obróconych do niego tyłem…

****

- Hmm… mam od ciebie coś wyciągnąć, więc powiedz, czy znasz jego imię? I skąd przybył? – powiedział pewien mężczyzna przechadzający się po ciemnej piwnicy.

- Ja znam jego imię. A co do tego, skąd przyszedł… Przybył z Ys’ teres – miasta położonego na dalekim wschodzie od Vendery. – odezwał się człowiek siedzący na krześle w kącie pomieszczenia. Jego schylona głowa była okryta cieniem.

- A dlaczego przybył do naszego miasta?

- Tego to ja nie wiem…

- Lecz… skoro wiesz jakie jest jego imię to wyjaw mi je.

- Nie powiem – zaprotestował człowiek siedzący na krześle.

Wysoki mężczyzna stanął przed nim, wyciągnął miecz z pochwy i przyłożył mu go do gardła.

- Powiesz, albo twoja głowa znajdzie się gdzie indziej…

Nagle goryl puścił miecz i padł plecami na zimną kamienną posadzkę.

- A w tej bajce były smoki? – powiedział wpół wesołym głosem Zakapturzony. Rozciął zakrwawionym nożem węzły strzegące chłopaka przed ucieczką z krzesła.

- No wreszcie. Myślałem, że nie przyjdziesz, Nirev.

- No co ty… Mam u ciebie przecież dług, więc jak miałbym ci nie pomóc?

- Przepraszam, że nie otwierałem ci, ale byłem przywiązany do tego cholernego krzesła…

- Alser, nie ma sprawy. To i tak przecież nie jest twoja wina. – Nirev wskazał na zmarłego. – Kto go wysłał?

- Nie jestem pewien… Ale sądzę, że Trudius. Ta cholera z Heglerskiego zamku chce za ciebie dwa tysiące denarów…

Zapadła nieziemska cisza. Siedzieli w ciszy około pięć minut, czyli do czasu, aż odezwał się dwudziestolatek w czarnym odzieniu.

- Wyruszasz ze mną, czy zostajesz? – zapytał Alser’a.

Dziewiętnastoletni chłopak zamyślił się.

- Daj mi czas do piątej.

0 △|▽


Komentarze (6):


Moist von Lipvig

Ciekawe, czekam aż akcja się rozkręci. Umiesz pisać.

(...) chwilę i skinął głowę.

Nie chodziło Ci o pochylił głowę? 😉

1 △|▽

  • Sir drgon (+1): Fakt :) Dzięki

Elf Mroku

Wspaniałe opowiadanie 😉

1 △|▽

  • Sir drgon (+1): Ono się dopiero zaczyna ;]

Moist von Lipvig

Jeszcze jeden 😉

 - A dla czego przybył do naszego miasta?

Dlaczego piszemy łącznie, nie rozłącznie 😉

0 △|▽


    Sir drgon

    Mogłeś dopisać do poprzedniego postu 😛 Ale dzięki. Dawno nie pisałem, więc coś tam już się zapomina 😁

    0 △|▽


      Moist von Lipvig

      Zapomniałem, że napisałem poprzedni post 😁 Tak to jest, jak się wchodzi na forum chwilę po powrocie ze szkoły 😉

      0 △|▽


        Thaanddri Metnor

        Pisz dalej x.x . Odświeżam

        1 △|▽

        • Sir drgon (+1)