Jeździec - część II

Hepatoil

Jeździec - część II

Poranne promienie słońca są zawsze nieproszone. Budzą człowieka i to strudzonego, spać nie dadzą, a czasami wywołują gniew budzonych. Tym razem jednak nikt w domu nie miał za złe, że jest tak a nie inaczej. Jeden z domowników obudził sięi wstał z łóżka, a po chwili rozejrzał się po biednej mieszczańskiej izbie. Wszystko mu się wydawało szare i ponure. Pokój ponury. chata ponura, miasto ponure, kraj ponury, a nazwisko Narepp to już szczyt. Całe życie ponure. Praca taka sobie...

Po tych rozmyślaniach rozciągnął się. Ubierać się nie musiał bo spał w tym samym, tylko oczyszczał ubranie z brudu i w kimono. Żony nie miał, ale przyjaciół posiadał, takich samych jak on, biednych i z tego samego stanu. No może paru miało żony.

Pochyił się nad paleniskiem , poszedł do swojej spiżarni, która mieściła się w wąskiej i ciasnej piwnicy i zaczął szykować śniadanie. Ktoś złośliwy powiedział by, że tak samo ponure jak wszystko.

- No i nawet jedzenie ponure - pomyślał - Chleb, bimberek i boczek wędzony.

Narepp był zwyczajnym człowiekiem, trochę biednym ale nigdy nie deliberował w sposób histeryczny nad swą dolą. Może i był trochę burkliwym i nieprzyjemnym z daleka, ale jak głosi przysłowie, nie ocenia się ksiąrzki po okładce. A nawet po pierwszej stronie czy tam dwóch.

Kiedy skończył jeść i pić, a wypił tylko jedną sporą szklankę trunku niczym abstynent (bo kto pozostaje na jednej? Abstynent!) wyszedł z domu przez małe drzwi, o mało nie zawadzając o próg.

Owy facet miał dosyć krótką droge do pracy, a robił u jakiegoś szlachcica w małym pałacyku. Był to okazały budynek, piękny ale dosyć mały. Był cały biały, w większości z kamienia. Na straży terenu należącego do pana tej posiadłości, stała brama, a przy niej dwóch gwardzistów z halabardami. Narepppa wpuscili bo wiedzieli, że pracuje tam jako ''wynieś, przynieś, pozamiataj''.

Przy pałacyku atrzymał go jego ''złoty pan'', bo tak był nazywany przez jego wiernych służących kiedy im dawał datki, a robił to często i kiesę miał dużą.

- Słuchaj uważnie i nikomu nic nie mów! Rozumiesz?! - zapytał jego pracodawca.

- Tak, panie.

- A więc. Pójdziesz do pałacyku ze mną. Tam razem pójdziemy pod drzwi pewnego pokoju. Ja wejdę i wbij to sobie do głowy, że masz tam stać i słuchać. I czuwać pod drzwiami dopóki nie wyjdę! Jasne?

- Tak, panie.

I poszli. Przeszli przez piękne drzwi, z dębu i to całe zielone z pięknymi malowidłami. Otworzył im je strażnik. Przez hol podreptali do salonu, stamtąd przez schody, a były one całe zrobione kamienia i po chwili już byli.

- Dobra! Stoisz tu i nie gadasz.

I wszedł.

Po chwili zaczęło mu się nudzić. Rozmyślał nad tym dlaczego wziął niego. Przecież ma bardziej zaufane osoby. A może chce go zabić po tym, żeby tylko on wiedział co tam się stało? O kurka, miałem, słuchać co gadają.

- To co, gość unieszkodliwiony. - usłyszał Narepp gruby głos zza drzwi - A więc czy długo jeszcze król będzie pod naszą władzą?

- O Gereno! Pan mój zabity, najjaśniejszy władca i król mój też już zgubiony! - rzekł w myślach z trwogą mężczyzna.

- Spokojnie długo. Czar który na niego żuciliśmy będzie trwał wiecznie. Tylko nikt ma o tym nie wiedzieć i będzie spokój. - odezwał się znów ktoś z tamtej strony. Mówił piskliwie.

- No to dobrze.

- A później tylko wpuścimy orków i nieumarłych do tej krainy i nasze dzieło będzie skończone.

- Tylko najpierw trzeba podburzyć Febnów i Temerów.

- O to się nie bój.

- Tylko cicho sza!

- Dobra. Zgodnie z twoją wolą, żeby się nie wydało, trzeba zrobić to!

I drzwi się nagle otworzyły i błysną topór. I mężczyzna który podsłuchiwał, zginął. Po chwili pałacyk zaczął się palić, najpierw wolno a póżniej coraz bardziej i bardziej, można pomyśleć że w nieskończoność...

Tymczasem na drugim końcu królestwa Almenu, pewien starzec miał sen. Sen o zabitym królu, ale żywym. On był wśród ognia. Płomienie go powoli zwęglały. Widział obcięte ucho, złoty posąg, który był pęknięty. Nagle zobaczył twarz. Poharataną, oszpeconą, a w dodatku z krwawiącymi oczami. Z lęku obudził się nagle, rycząc jak ciele bez matki.

- Aaa! - krzyczał ze strachu staruszek, jednocześnie podnosząc się z łóżka - Nie, nie! Na moje zdolności prorocze, nie! Trzeba temu zapobiec! Nie dam ciemności pochłonąć mojego kraju, tyloma ofiarami okupiony był ten kraj. Tyle krain zniszczonych, ale tej nie dam! Trzeba te ich dzieło zniszczyć! Zapobiec! Zniszczyć!

I powtarzał tak w kółko.

0 △|▽


Komentarze (2):


Freakz

Dobra, jedziemy z tym.

"Tymczasem człowiek na koniu pocwałował dalej drogą wiodącą wśród sosen, brzóz i wielu innych drzew które można zobaczyć."

Trochę to brzmi jakby to człowiek pocwałował a nie koń ale mniejsza z tym... "innych drzew które można zobaczyć" gdzie zobaczyć?

"i to po leśniej drodze"

leśnej

"stukotem, rytmowym, spokojnym."

a nie przypadkiem rytmicznym?

"Pewna gałąź wyrastająca chyba z nikąd, uderzyła w twarz"

znikąd

"przygrzmocił smętnie brzęcąc o posypaną żwirem drogę"

brzęcząc

" drzewo z którego to przeklęte gałęzisko wyrasta."

jest w ogóle takie słowo jak gałęzisko?

"przez bramę i ruszył scieżką przez podwórko"

ścieżka

"- Napewno?"

Na pewno

" Nieprzystoi gościa bić."

Nie przystoi

"- Oczadzialiście chyba żeby mnie brać za rzezimieszka!"

Oczadzieliście

"Baba, zapewnie gospodyni, poszła do kuchni po świece"

zapewne

"Pomyślał że brak mu tylku jeszcze kilku rzeczy do pełnego szczęścia."

tylko

"- Skoro poprzysiągł na świętości, napewno jest "tym za kogo się podaje.

na pewno

"Przecież wiecie że jest rozpożądzenie władcy",

rozporządzenie

"Nastało miliczenie."

milczenie

"- Na Worna i jego srogą zemstę na niecnych ludziach! Cywilizacja! - szepnął pod nosem - Nareszcie "

Szepnął? Mi się wydaje, że wykrzyknął bo dałeś wykrzykniki. Kropka po słowie "nosem".

"Nie wiązał go do niczego bo wiedział, że jego ''towarzysz podróży'' nie boi się niczego"

Powtórzenie.

"Tymal trzymając się za serce - Straszycie"

Kropka po serce

"- Tak. - odparł facet."

Bez kropki po "Tak"

"2 cżęść: Spisek"

część

"domowników obudził sięi wstał z łóżka"

spacja przed i

"Pochyił się nad paleniskiem"

pochylił

"nie ocenia się ksiąrzki po okładce"

książki

" dosyć krótką droge do pracy"

drogę

"Narepppa wpuscili bo wiedzieli"

wpuścili

"Przy pałacyku atrzymał go jego ''złoty pan''"

zatrzymał

"który na niego żuciliśmy będzie trwał wiecznie"

rzuciliśmy

"najpierw wolno a póżniej coraz bardziej"

później (ź piszesz alt + x jakby co)

"Pokój ponury. chata ponura, miasto ponure"

zdecyduj się czy stawiasz kropkę po "ponury" czy przecinek

"paleniskiem , poszedł"

przez spacji przed przecinkiem

"- No i nawet jedzenie ponure - pomyślał - Chleb"

kropka po "pomyślał"

"- To co, gość unieszkodliwiony. - usłyszał Narepp gruby głos zza drzwi - A więc czy długo jeszcze król będzie pod naszą władzą? "

Wszystko na opak. Przed myślnikiem pierwszym nie stawia się kropki, przed myślnikiem końcowym stawia.

"będzie spokój. - odezwał"

bez kropki

"podnosząc się z łóżka - Nie, nie!"

kropka przed myślnikiem

Fabuła jako tako może być ale jest wprost przeciwna do wykonania. Masa błędów.

@dół:

Spoko, polecam się na przyszłość. Tylko masz to poprawić bo inaczej będziesz płacił w piekle za moje 20(?) minut zmarnowanego życia. :P

1 △|▽

  • Hepatoil (+1): tak jest, diable!

Hepatoil

Jakby to powiedzieć... lubię placki? Sory, ale moja klawiatura ma chyba czkawkę xD Dzięki za krytykę.

0 △|▽