Jeździec - część I

Hepatoil

Jeździec - część I

Jazda na koniu po wyboistej (a w wielu miejscach grząskiej) drodze nie należy do najprzyjemniejszych czynności, a jeżeli robi się to podczas nocnej ulewy to trzeba mieć świra albo się spieszyć. Do tego cwałowanie na koniu w ciemną noc i to po leśniej drodze, może spowodować potknięcie się konia i upadek jeźdźca lub atak przez tutejsze bestie zwabione dzwonieniem jego rynsztunku, ale to przecież tylko takie tam babskie gadanie...

Osoba nazwana przed chwilą jeźdźcem to mężczyzna tuż przed trzydziestką. Jego myśli krążyły wokół dziewic, łóżka, strawy, wina, snu i jego celu. A cel wydawał się tak bliski i tak oddalony...

Koń na którym odbywał podróże, zaczął wolniej cwałować, aż w końcu, przerodziło się to w wolny kłus. Wspinało się zwierzę wytrwale na pagórek, równym, żołnierskim rytmem, można rzec, że rumak był hardy. Gdy był na szczycie, jego właścicielowi wydało się, że jego środek lokomocji ze szczęścia energicznie poruszył łbem, na co jego spora, pofałdowana, szara grzywa, zareagowała wzbiciem się na chwilę w powietrze.

Tymczasem człowiek na koniu pocwałował dalej drogą wiodącą wśród sosen, brzóz i wielu innych drzew które można zobaczyć. Ten owy panek niestety w taką szarugę i w takich ciemnościach, nie mógł ujrzeć tych ''cudów'' natury, najwyżej ich niewyraźne kontury. Jego dosyć lekka kolczuga, dzwoniła cichutko, a reszta opancerzenia odpowiadała o wiele głośniejszym dudnieniem i stukotem, rytmowym, spokojnym.

I jechał dalej. Po pewnym czasie ujrzał niewyraźne światło. Zbliżał się do niego. Okazało się, że był to zwyczajny dom, dosyć spory.

- Na Worna i jego srogą zemstę na niecnych ludziach! Cywilizacja! - szepnął pod nosem - Nareszcie odpocznę bo niepodobna rozbijać obóz na takim odludziu. Jak jem Tymal, jeśli mnie nie wpuszczą to normalnie...

BĘC! TRZASK!

Pewna gałąź wyrastająca chyba z nikąd, uderzyła w twarz wyżej wspomnianego Tymala, ale sprawiedliwość jest jakaś na świecie, no i gałąź złamała się o twarde lico mężczyzny. Szyszak spadł mu z głowy i przygrzmocił smętnie brzęcąc o posypaną żwirem drogę. Tymal zachwiał się w siodle ale nie spadł. Konik spokojnie stanął.

- Auuuu... - jęknął - Niech no zobaczę drzewo z którego to przeklęte gałęzisko wyrasta. Wyrwę z korzeniami, do stu piorunów! Szczęście, że nic mi się nie stało, ot co!

Zsiadł z swojego ''transportu'', podniósł hełm i wsadził go sobie na głowę. I nazad na konia. Kiedy już jechał dalej, popatrzył na siedzibę tego kogoś. Była niedaleko. Pomyślał o tym zderzeniu. Za co to było? Za nic? A może to jakiś święty gaj który sam się broni przed dotykiem czy coś w tym stylu. Hmmm, może tak. Ale nic przecież nie zrobiłem! Ciekawe jak szedł ten kawał o niczym i o więzieniu, chyba tak:

- Ile dostałeś?

- Dwadzieścia. Za nic!

- Bredzisz. Za nic to dostaje się tylko dychę!

Reszta podróży przebiegła spokojnie. Tymal zsiadł z zwierzaka. Nie wiązał go do niczego bo wiedział, że jego ''towarzysz podróży'' nie boi się niczego i się nie spłoszy. No może nie wiadomo dlaczego, lęka się czosnku i wody kapłanów Worna i słów ''jeden'' oraz ''róg''.

Tymal przeszedł przez bramę i ruszył scieżką przez podwórko i po chwili był przy sporych drzwiach. Były drewniane z metalowymi okuciami i taką samą klamką. Zapukał.

- Kto to? - odezwał się damski głos zza drzwi po chwili czekania.

- Podróżny.

- Jaki?

- O co wam chodzi?

- Handlarz, włóczęga...

- Nie, nic z tych rzeczy. Sługa króla Venerego II. Szlachetnie urodzony herbu Gryf.

- Przysięgniesz na rycerskie słowo, na pomstę Worna, na światło Aindla...

- Tak.

- Napewno?

- Tak jest!

- No to wlazł.

Drzwi otworzyły się niespodziewanie i w wejściu ukazała się czterdziestolatka z sporym dzirytem w dłoni wymierzonym prosto w nos przybysza. Za nią stał spory chłop z kulą ognia w ręku. Kapłan.

- Spokój! - wrzasnął Tymal trzymając się za serce - Straszycie biednych ludzi. Nieładnie. I duchowny jeszcze chce mi zrobić z twarzy bigos. Nieprzystoi gościa bić.

- Bandyci byli kilka dni temu. Nie wiadomo co za licho tak późno przychodzi. - powiedział spokojnie - Jestem żercą Aindla.

- Oczadzialiście chyba żeby mnie brać za rzezimieszka! Padło wam na głowy. Oj, przepraszam kapłana.

- Nic się nie stało. Chodźcie do domu. Może i lato, a zmarznąć można w taki deszczyk! - i nagle ogień w ręku mężczyzny znikł. Tymal wszedł. Znalazł się w obszernej sieni pozbawionej okien.

- Wierzycie mi na słowo? - zapytał gość.

- Tak. - odparł facet.

- Przydało by się światło bo znów uderzę w coś głową.

- Zaraz będzie.

Podreptali do salonu. Baba, zapewnie gospodyni, poszła do kuchni po świece i zaraz wróciła.

- To co? Jeść się chce i pić, co? - zagadnęła kobieta matczynym tonem.

- Tylko trochę.

Po obfitej kolacji nakrapianej winem, podczas której zjadł trzy dokładki udźca wołowego, Tymal został odprowadzony do sypialni na piętrze razem z bagażami które zostały przyniesione. Zdjął tylko buty, rzucił swoje rzeczy w kąt i upadł na łóżko. Przekręcił się kilkakrotnie z boku na bok. Pomyślał że brak mu tylku jeszcze kilku rzeczy do pełnego szczęścia. No i dziewki. Z dołu dobiegła go rozmowa:

- Gospodyni...

- Co?

- Co sądzicie o przybyszu?

- Skoro poprzysiągł na świętości, napewno jest tym za kogo się podaje.

- A jeśli to grzesznik i nie wierny?

- Przeca ja widziała jego amulet! Wisiał mu na szyi a na nim był Gryf i tarcza a na tym był jeleń. Taki znak tylko bogaci mogą w służbie królewskiej nosić, po tym się poznaje takie osobistości. Przecież wiecie że jest rozpożądzenie władcy, że każdego z tym znakiem trzeba szanować i mu pomagać w miarę możliwości! Biedni tacy w służbie pana naszego przecież nie mogą mieć jeszcze swojego herbu na tym wiosiorze. Nie stać ich. Nawet nie wiecie ile kosztuje takie pozwolenie na dodanie znaku rodowego na to. Stary pan sam mi mówił...

- No to jestem uspokojony.

Nastało miliczenie.

- A czy gospodyni kiedykolwiek spała z obcym chłopem? - zapytał nagle duchowny.

- A dałby to obcy chłop spać babie z którą po raz pierwszy śpi?

@Humanistka: Zaiste, wielka to pochwała z ust takiej osoby.

1 △|▽

  • Alijaa (+1)

Komentarze (2):


Alijaa

"Jazda na koniu bo wyboistej..."

po* wyboistej.

Styl masz, niewątpliwie, ale fabuła jest jakaś taka... chaotyczna. Bardzo ładne opisy i dialogi. Plus leci.

0 △|▽


    Thaariel

    [...]"a reszta opancerzenia odpowiadała o wiele głośniejszym dudnieniem i stukotem, rytmowym, spokojnym."

    Nie ma takiego słowa, jak 'rytmowym'. Popraw na 'rytmicznym' (no chyba, że to jakiś celowo użyty neologizm, ale nie miałby sensu w tym zdaniu).

    Ogólnie całkiem, całkiem, ale brakuje mi tu jakiegoś wyraźnego zarysu fabuły. Czegoś co kazałoby mi z niecierpliwością wyczekiwać kolejnej części. Zajrzę i tak, żeby zobaczyć, jak Ci pójdzie dalej.

    0 △|▽